Zakuli w kajdanki i rzucili na maskę
W publikacji Echa Dnia czytamy o interwencji, która miała miejsce w okolicach Kielc, na jednej ze stacji paliw. Policjanci mieli zauważyć tam kobietę, która nie osłoniła maseczką twarzy. Odmawiała też okazania dokumentów twierdząc, że nie popełniła przestępstwa. Według relacji kobiety, to miało być powodem, dla którego mundurowi zdecydowali się użyć wobec niej siły.
„Kobieta opowiada, że w niedzielę, 13 czerwca, około godziny 18 wychodziła ze stacji paliw w Kostomłotach II w podkieleckiej gminie Miedziana Góra, zatrzymali ją policjanci i kazali jej się wylegitymować. Kiedy się nie zgodziła, wyjaśniając, że nie popełniła żadnego przestępstwa, miała zostać rzucona na maskę samochodu i zakuta w kajdanki, a wszystko to działo się na oczach jej 9 – letniej córki.” – podaje Echo Dnia.
Według informacji, które przekazuje, kobieta została uwolniona po tym, jak ostatecznie zdecydowała się okazać dokumenty. Na potwierdzenie swoich słów, wykonała też obdukcję, która wykazała zwichnięty nadgarstek, krwawe podbiegnięcia na ramionach i skręcenie więzadeł w kolanach. Sytuację zarejestrowała kamera monitoringu stacji paliw.
Policja potwierdza zdarzenie
Szpital, po uzyskaniu informacji, że wobec pacjentki została użyta siła, automatycznie zgłosił sprawę na policję. Jak podaje Echo Dnia, które nagłośniło sprawę, Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach wyjaśni, czy użycie siły wobec kobiety było uzasadnione.
„W trakcie interwencji kobieta odmówiła podania swoich danych policjantom i wylegitymowania się, co jest jej obowiązkiem. Pomimo kierowanych próśb, kobieta nie zastosowała się do nich, dlatego zostały użyte wobec niej środki przymusu bezpośredniego.” – tak interwencję Policji komentował dla Echa Dnia Karol Macek, rzecznik kieleckiej policji.
Problem jest większy, niż może się wydawać
Całe zdarzenie obserwowała z samochodu 9-letnia córka mieszkanki Kielc. Według psycholog Aleksandry Piotrowskiej, to wydarzenie może być dla niej bardziej dotkliwe, niż fizyczne obrażenia matki.
- Dziecko, które było świadkiem takiej sytuacji, odczuwało ogromne przerażenie. Myślę, że nie potrafiło wyjaśnić sobie i odpowiednio zinterpretować tej sytuacji. Dorosły człowiek miałby z tym problem, a co dopiero 9-letnie dziecko. Nie dość, że było świadkiem gwałtownego zachowania, które wyglądało na zastosowanie przemocy, to jeszcze ofiarą tego zachowania była matka dziecka, co dodatkowo podnosiło poziom pobudzenia emocjonalnego – wyjaśnia nam ekspertka.
Pytana o to, czy trauma, z którą musiała zmierzyć się 9-latka, może wpłynąć na nią przyszłości, dr. Aleksandra Piotrowska odpowiada, że w najlepszym wypadku u dziecka może odzywać się niepokój. Takie przeżycie jednak powodować w dalszym życiu wyraźne reakcje lękowe.
Napisz komentarz
Komentarze