14 listopada nasz naturalny satelita będzie znajdował się najbliżej Ziemi od 1948 r. Oznacza to, że będzie wyglądał na nieco większy i jaśniejszy niż zwykle. Dodatkowo zbiegnie się to w czasie z pełnią Księżyca. To połączenie nazywamy Superksiężycem.
Na czym dokładnie polega to zjawisko? Otóż orbita naszego satelity ma kształt elipsy, dlatego Księżyc raz znajduje się bliżej Ziemi (perygeum), a raz dalej (apogeum). Każde z tych zjawisk, jak pisze portal Crazynauka, zdarza się raz na 29,53 dnia. Gdy zbliżenie Księżyca zbiega się z pełnią - obserwujemy Superksiężyc. Jak podaje NASA, jego tarcza jest wtedy średnio o 14 proc. większa i świeci do 30 proc. jaśniej niż w apogeum.
14 listopada, jak zauważa planetarium Centrum Nauki Kopernik, Księżyc w pełni znajdzie się zaledwie 356 509 km od Ziemi (minimalna odległość to 356 400 km). W Polsce moment pełni nastąpi o godz. 14.52, zaś moment przejścia przez perygeum orbity o godz. 12.22.
Nie musimy się go bać - zjawisko nie skutkuje większymi zmianami. Ograniczą się one do wywołania pływów morskich większych o kilka centymetrów. Pomijając porę, gołym okiem ciężko będzie dostrzec też różnicę między rozmiarem Superksiężyca a tego conocnego. Bardziej spektakularny jest tzw. krwawy Superksiężyc, czyli jego zaćmienie.
Następny Superksiężyc dopiero w 2034 r.
Kolejna okazja, by zobaczyć tak duży i jasny Księżyc dopiero za 18 lat - 25 listopada 2034 r. Ale około dwa tygodnie po Superksiężycu, 27 listopada br. (na dwa dni przed nowiem), będziemy mieli do czynienia z największym w tym roku oddaleniem Księżyca od Ziemi - będą w odległości 406 560,9 km (maksymalnie może to być 406 700 km).
Warto dodać, że sam termin "Superksiężyc" nie ma pochodzenia astronomicznego, a został wymyślony w 1979 roku przez... astrologa Richarda Nolle’a.
Napisz komentarz
Komentarze