Tego bentleya zna już chyba cała Polska, od kiedy urzędnicy wystawili go na sprzedaż. Luksusowe auto nie było jednak własnością miejscowego urzędu skarbowego, bo to nie jego pracownicy jeździli nim na kontrole.
Samochód, rocznik 2008, odebrano za długi jednemu z biznesmenów mieszkającemu w Kościelisku. Rzeczoznawca wycenił auto na 235 tys. zł. I już od kilku miesięcy urząd poszukiwał na niego kupca. Tyle że nikt nie był zainteresowanym tym luksusowym dobrem.
Milionerzy nie szukają takich okazji
W tej sytuacji trzeba było obniżyć cenę. W pierwszej licytacji chciano za samochód przynajmniej 3/4 jego wartości. Nie udało się go jednak sprzedać. Więc po raz kolejny trzeba było spuścić z tonu. W drugim podejściu cena spadała do połowy wartości auta. Ale i to nie pomogło.
– Dziś to auto można kupić z wolnej ręki za 101 tys. zł – tak zachęcał wtedy Andrzej Strugała z Urzędu Skarbowego w Zakopanem. – To mniej niż połowa jego wartości. Ludzie dzwonią, pytają, oglądają auto. Zainteresowanie niby jakieś jest, ale dotychczas nikt nie zdecydował się na sfinalizowanie transakcji.
W czym problem? Otóż zdaniem ekspertów „zwykli” ludzie, nawet jeśli mają większą gotówkę, nie są zainteresowani takimi samochodami. Milionerzy natomiast nie szukają okazji, promocji i przecen. Stać ich na kupienie nowego bentleya.
Historia z happy endem
Ta motohistoria ma szczęśliwe zakończenie. W końcu znalazł się kupiec. Gdy dziennikarze serwisu auto-swiat.pl zadzwonili do Zakopanego, żeby zapytać o losy bentleya, usłyszeli, że samochód nie jest już na sprzedaż.
– Ostatecznie został sprzedany. A drugiego takiego nie mamy – powiedział im Andrzej Strugała.
Napisz komentarz
Komentarze