Letnie upały zdecydowanie nie zachęcają do zakupu opału przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Mimo że sprzedawcy ostrzegają przed możliwym wzrostem cen.
Czy świat, w którym każdy z nas może wytwarzać prąd i ciepło z bimbru jest możliwy? Brzmi jak science fiction, jednak niekoniecznie musi nim być.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ) przygotowuje nowe rozporządzenie, które m.in. wprowadzi zakaz sprzedaży niektórych gatunków węgla.
Unia Europejska zmienia przepisy i śrubuje normy. Oficjalnie cel jest jeden: zmniejszyć emisję dwutlenku węgla z ogrzewania oraz podgrzewania wody użytkowej. Polska może mieć z tym spore problemy.
Ostatnie lata to szybkie tempo zmian w planach Unii Europejskiej dotyczących odejścia od węgla i gazu. Nowe przepisy mogą mocno uderzyć Polaków po kieszeni.
Unia chce zakazać ogrzewania domów węglem, olejem i gazem. Żeby zmniejszyć emisję dwutlenku. Zakaz obowiązywałby od 2030 r. Niewykluczone jednak, że stanie się to 2 lata wcześniej.
Rząd przyjął projekt ustawy, która ma zatrzymać skokowe podwyżki ciepła. „Stary” system rekompensat zastąpi inny. Czy skuteczny? Jak to bywa w przypadku rządów PiS, dopiero czas pokaże.
Unia Europejska chce zakazać ogrzewania domów węglem, olejem i gazem. Ma to zmniejszyć emisję dwutlenku o ponad połowę. Wycofane zostaną m.in. piece gazowe. Już wiadomo od kiedy.
Około 3,5 mln ludzi może stracić ochronę przed wysokimi cenami ciepła z gazu. Na nic zdają się prośby o wsparcie kierowane do rządu.
Jedna trzecia szkół rozważa powrót do nauczania zdalnego. Ponad połowa ankietowanych jako powód wskazuje wysokie opłaty za ogrzewanie. Co 10 brak nauczycieli.
Większość ciepłowni nie ma zapasów węgla, które starczyłyby im na cały sezon grzewczy. Jak sprawdził UOKiK, powodem nie jest porozumienie firm sprzedających węgiel.
Ludzie prześcigają się w wynajdowaniu kolejnych sposobów na ogrzanie domu. Teraz promowane są ogrzewacze doniczkowe.