Wśród nich są też nieletni. Sklepy próbują się bronić na własną rękę. Jak? – Nie okazywać złodziejom litości – mówi właścicielka jednej z Żabek.
Zbliża się Wielkanoc. To czas, kiedy wzmaga się aktywność sklepowych złodziei. Bo ci tylko czekają na okazję, żeby zgarnąć towar z półki i nie zapłacić.
Mężczyzna, który niedawno udawał sklepowego manekina, żeby w nocy okraść sklep, znowu zaatakował. Tym razem zmienił swój plan.
W ciągu 2 lat liczba kradzieży sklepowych w Polsce podskoczyła aż o 60 procent. Eksperci uważają, że to i tak zaledwie ułamek wszystkich przypadków.
Policja szuka mężczyzny, który napadł na sklep sieci Żabka. Przepędziła go sprzedawczyni, a napastnik uciekał, potykając się o własne nogi.
Policjanci musieli być trochę zaskoczeni. Nie tyle górą gałęzi na ciągniku z rozrzutnikiem, ile tym, co spod nich wystawało. Nabrali podejrzeń. Okazało się, że słusznie.
Oszuści nie śpią, ale kombinują, jakby tu kogoś okraść. Często tym zapominamy. 80-latka zapłaciła za to wysoką cenę: straciła oszczędności rodziny.
Na stłuczkę, na walizkę albo po prostu włamanie. Takie są metody złodziei samochodów. Trzeba na to uważać, jeśli chcemy uniknąć kłopotów.
Korzystamy z nich, kiedy wypłacamy pieniądze z bankomatu albo przesyłamy przez internet. Często nadany przez bank kod PIN zmieniamy, żeby łatwiej go było zapamiętać. Czasami kończy się to źle.
Bieda zagląda ludziom w oczy. Policja odnotowuje coraz więcej kradzieży w sklepach. W ubiegłym roku było ich o jedną trzecią więcej niż w 2021.